Rozwijamy stopniowo cykl katechez na temat posłannictwa Jezusa Chrystusa. Chrystus dokonuje wyzwolenia człowieka poprzez prawdę swej Ewangelii, której słowem ostatnim i definitywnym jest krzyż i zmartwychwstanie. Przez swą paschalną ofiarę Chrystus wyzwala człowieka z niewoli grzechu do nowego życia. Odkupienie stało się nowym stworzeniem: z odkupieńczej ofiary wraz ze zmartwychwstaniem Odkupiciela bierze początek „nowe człowieczeństwo”. Bóg stwarza za cenę Chrystusowej ofiary nowego człowieka „w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4,24), człowieka, który staje się czcicielem Boga „w Duchu i prawdzie” (J 4,23). Osoba Jezusa Chrystusa posiada dla tego „nowego człowieka” znaczenie doskonałego wzoru, czyli ideału. Ten, który w swym własnym człowieczeństwie był doskonałym „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15), staje się poprzez swoje ziemskie życie, poprzez wszystko, co „czynił i czego nauczał” (Dz 1,1), a nade wszystko przez swą ofiarę, widzialnym wzorem dla ludzi. Wzorem najdoskonalszym.
Wchodzimy tutaj w obręb tematu „naśladowania Chrystusa”, który jest wyraźnie obecny zarówno w przekazach ewangelicznych, jak też i innych pismach apostolskich, jakkolwiek sam wyraz „naśladowanie” raczej nie pojawia się w samych Ewangeliach. Chrystus wzywa swych uczniów, ażeby „szli w Jego ślady” (greckie akolutheíto) tłumaczone jest przez „naśladuje”). „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24; por. także J 12,26).
Dopiero u św. Pawła znajdujemy ten wyraz, gdy Apostoł pisze: „Bądźcie naśladowcami (gr. mimetái) moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa”, 1 Kor 11,1). Gdzie indziej zaś: „A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana” (1 Tes 1,6).
Jednakże sam wyraz nie jest tu najważniejszy. Najważniejszy jest fakt, iż całe życie i postępowanie Chrystusa uwieńczone ofiarą krzyża z miłości „za braci” pozostaje trwałym wzorem i ideałem. Skłania więc i wzywa nie tylko do poznania, ale nade wszystko do naśladowania. Chrystus zresztą mówi w wieczerniku, po umyciu nóg Apostołom: „Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13,15).
Wypowiadając te słowa, Chrystus ma na myśli nie tylko gest obmycia nóg, ale całe swoje życie, które uważa za pokorną służbę. Każdy z uczniów otrzymuje wezwanie, by iść w ślady Syna Człowieczego, który „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20,28). To właśnie w świetle tego życia, tej miłości, tego ubóstwa, tej wreszcie ofiary — „naśladowanie” Chrystusa staje się wymogiem dla wszystkich Jego uczniów i wyznawców. Staje się niejako „zrębem” ewangelicznego, chrześcijańskiego „etosu”.
Na tym polega równocześnie owo „wyzwolenie” do nowego życia, o którym była mowa w poprzednich katechezach. Chrystus nie przekazał ludzkości tylko wspaniałej „teorii”, lecz objawił, w jakim znaczeniu i w jakim kierunku ma się dokonywać zbawcza przemiana człowieka „starego” — człowieka grzechu w człowieka „nowego”. Ta przemiana egzystencjalna, a w konsekwencji moralna, ma sięgać najpierwotniejszego „wzoru”, według którego człowiek został stworzony. Tylko do istoty stworzonej „na obraz i podobieństwo Boga” mogą być skierowane takie słowa, jakie czytamy w Liście do Efezjan: „Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze” (5,1-2).
Chrystus jest więc wzorem na drodze tego „naśladowania Boga”. Równocześnie zaś On jeden czyni to naśladowanie możliwym do urzeczywistnienia, kiedy poprzez odkupienie daje nam uczestnictwo w Bożym życiu. W tym punkcie Chrystus staje się wzorem nie tylko doskonałym, ale wzorem skutecznym. Korzeniem samym nowego podobieństwa do Boga w Chrystusie a zatem również korzeniem naśladowania samego Chrystusa jako doskonałego wzoru — staje się dar, czyli łaska życia Bożego za sprawą paschalnej tajemnicy Odkupienia człowieka.
Z tego źródła czerpią swoją moc i swoją skuteczność takie wezwania, jak u św. Pawła (do Filipian): „Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli — jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie — dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale także i drugich!” (Flp 2,1-4).
Skąd taka „pareneza”? Skąd takie wezwanie i takie wymagania pod adresem Filipian? Cała odpowiedź zawiera się w następnych wersetach Listu: „Takie dążenie było w Jezusie Chrystusie i takie dążenie niech też was ożywia” (por. Flp 2,5). Wszak Chrystus „przyjąwszy postać sługi […] uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,7-8).
Apostoł dotyka tego, co stanowi punkt centralny i newralgiczny całego dzieła odkupienia, jakiego dokonał Chrystus. Tu znajduje się też pełnia zbawczego wzoru dla każdego z odkupionych i szczytowy punkt naśladowania Mistrza. Również List św. Piotra głosi to samo: „to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2,20-21).
Cierpienie ma w życiu ludzkim znaczenie moralnej próby. Jest to nade wszystko próba sił ducha ludzkiego. Próba taka ma znaczenie „wyzwalające”: wyzwala ukryte siły ducha, pozwala im się ujawnić — a równocześnie staje się okazją wewnętrznego oczyszczenia. Tu stosują się słowa z przypowieści Chrystusa o krzewie winnym i latoroślach: Ojciec, Ten, który uprawia winnicę, „każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy” (J 15,2). Otóż owoc ów zależy od tego, czy trwamy (jako latorośle) w Chrystusie, szczepie winnym, w Jego odkupieńczej Ofierze, gdyż „bez Niego nic nie możemy uczynić” (por. J 15,5). Natomiast, jak gdzie indziej głosi apostoł Paweł: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13). A Chrystus sam powiedział: „Kto we Mnie wierzy […] będzie dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję” (J 14,12).
Wiara w tę przemieniającą człowieka moc Chrystusa ma swe najgłębsze korzenie w odwiecznym Bożym zamierzeniu co do ludzkiego zbawienia: „Tych, których [Bóg] od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8,29). Po to też Ojciec „oczyszcza” każdą z winnych latorośli, jak słyszymy w przypowieści (J 15,2). Na tej zaś drodze dokonuje się stopniowe przeobrażenie chrześcijanina wedle wzoru Chrystusa. W Nim „wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu”. Tak Apostoł w Drugim Liście do Koryntian (3,18).
Jest to proces duchowy, życiodajny — proces, w którym owocuje śmierć Chrystusa, przeprowadzając nas w paschalny wymiar Jego zmartwychwstania. Proces ten zapoczątkowuje w każdym z nas chrzest jako sakrament śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, jak czytamy w Liście do Rzymian: „przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim [Chrystusem] pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie — jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (6,4).
Proces tej zbawczej przemiany w Chrystusie rozwija się w nas „aż dojdziemy wszyscy razem […] do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4,13).
Jezus Chrystus - wzór zbawczej przemiany człowieka