PARAFIA POSTOLISKA                      NUMER RACHUNKU BANKOWEGO 30124056311111001048075892
Cuda Jezusa Chrystusa jako wyraz zbawczej miłości
„Cuda i znaki” Chrystusa, o których świadectwo dają Ewangelie, są objawieniem Bożej wszechmocy i zbawczej władzy Syna Człowieczego. Równocześnie objawia się w nich miłość Boga do człowieka, nade wszystko do tego, który cierpi, który jest w potrzebie, który błaga o uzdrowienie, przebaczenie i litość. Są to więc „znaki” objawiające miłość miłosierną, którą głosi zarówno Stary, jak i Nowy Testament. I właśnie lektura Ewangelii pozwala nam zrozumieć, „odczuć” niejako, że cuda Jezusa mają swe źródło w miłującym i miłosiernym sercu Boga, które jest zarazem żywym, pulsującym sercem człowieka. Chrystus spełnia je, aby odnieść zwycięstwo nad wszelkim złem, jakie jest w świecie: złem fizycznym, złem moralnym, czyli grzechem, wreszcie nad tym, który jest „ojcem grzechu” w dziejach człowieka: szatanem.
     Cuda są „dla człowieka”. Są czynami Jezusa, które zgodnie z odkupieńczym celem Jego misji przywracają dobro tam, gdzie zagnieździło się zło. Zdają sobie z tego sprawę ci, którzy doświadczają ich na sobie lub są ich świadkami. Marek ewangelista napisze o nich: „I pełni zdumienia mówili: «Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę»” (Mk 7,37).
     Gruntowne studium zapisów ewangelicznych świadczy o tym, że żaden inny motyw, jak tylko miłość człowieka, miłość miłosierna tłumaczy wszystkie „cuda i znaki” Syna Człowieczego. W Starym Testamencie Eliasz posłużył się „ogniem z nieba”, aby potwierdzić swą władzę prorocką i ukarać niedowiarstwo (por. 2 Krl 1,10). Gdy apostołowie Jakub i Jan usiłowali skłonić Jezusa, ażeby „ogniem z nieba” ukarał miasteczko samarytańskie, które odmówiło im gościny, Chrystus stanowczo im tego zabronił: „odwróciwszy się, zabronił im” (Łk 9,55) — pisze Ewangelista. (Liczne kodeksy oraz Wulgata dodają: „Nie wiecie, czyjego ducha jesteście, Syn Człowieczy nie przyszedł gubić dusze, ale je zbawiać”). Żaden z cudów Chrystusa nie służy karaniu, nawet tych, którzy zawinili.
     Znamienny jest szczegół związany z pojmaniem Jezusa w ogrodzie Getsemani. Piotr gotów był bronić Mistrza mieczem, nawet „uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos” (J 18,10). Ale Chrystus zabronił uciekania się do miecza. Co więcej: „dotknąwszy ucha, uzdrowił go” (Łk 22,51). A więc nie posługuje się mocą czynienia cudów dla własnej obrony. Nie prosi też Ojca, aby Mu zesłał „dwanaście zastępów anielskich” (por. Mt 26,53) dla obrony przed wrogami. Wszystko, co czyni, również cuda, czyni w ścisłym zjednoczeniu z Ojcem. Czyni ze względu na królestwo Boże i zbawienie człowieka. Czyni z miłości.
     Dlatego też, już na początku swej mesjańskiej misji, odrzuca wszystkie „propozycje” kusiciela, poczynając od przemiany kamieni w chleb (por. Mt 4,3-4). Moc Mesjasza nie służy żadnym celom pozornym, wykluczona jest próżna chwała. Ten, który przyszedł, ażeby „dać świadectwo prawdzie” (J 18,37), który „jest Prawdą” (por. J 14,6), działa zawsze w absolutnej zgodności ze swoją zbawczą misją. Wszystkie „cuda i znaki” są również wyrazem tej zgodności, w obrębie „tajemnicy mesjańskiej” Boga, który ukrył się niejako w ludzkiej naturze Syna, na co wskazują Ewangelie, a zwłaszcza Ewangelia Markowa. Jeśli więc z jednej strony cuda Jezusa objawiają Jego Boską władzę, dzięki czemu uczniowie i inni ludzie mogą w Nim uznać i wielbić Syna Bożego, to z drugiej strony ukazują Jego dobroć, szczodrość i prostotę, czyli najbardziej widoczne cechy Syna Człowieczego.
     W samym sposobie czynienia cudów zaznacza się ogromna prostota Chrystusa, Jego pokora, uprzejmość i delikatność. Jakże wiele pod tym względem dają do myślenia słowa, które wypowiedział przy wskrzeszeniu córki Jaira: „Dziecko nie umarło, tylko śpi” (Mk 5,39), jakby chciał „pomniejszyć” znaczenie tego, co uczynił. I dalej: „Przykazał im […] żeby nikt o tym nie wiedział” (Mk 5,43). Podobnie czynił też w innych wypadkach, na przykład po uzdrowieniu głuchoniemego (por. Mk 7,36), czy po wyznaniu Piotra (por. Mk 8,29-30).
     Przy uzdrowieniu głuchoniemego znamienne jest, iż Jezus „wziął go na bok, osobno od tłumu”, z kolei: „spojrzawszy w niebo, westchnął”. To „westchnienie” zdaje się być oznaką współczucia, a równocześnie modlitwą. Słowo effatha („otwórz się”) sprawia, że „otworzyły się” uszy i „rozwiązał się” język głuchoniemego (por. Mk 7,33-35).
     Jeżeli Chrystus niektóre ze swoich cudów czyni w szabat, to nie dlatego, ażeby naruszyć uroczysty charakter dnia poświęconego Bogu, ale by ukazać, że ten święty dzień jest naznaczony w sposób szczególny zbawczym działaniem Boga. „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5,17). A to działanie jest dla dobra człowieka, więc nie sprzeciwia się świętości szabatu, ale jeszcze ją uwydatnia: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu” (Mk 2,27-28).
     Jeśli uznaje się prawdziwość ewangelicznych zapisów cudów Jezusa — a jedynym powodem, który staje tutaj na przeszkodzie, jest odrzucanie a priori nadprzyrodzoności — nie można wątpić w to, że wszystkie „cuda i znaki” Chrystusa powiązane są jedną logiką, której nie sposób zakwestionować czy podać w wątpliwość. Logika ta wynika ze zbawczej ekonomii Bożej: służy objawieniu miłości do człowieka, a jest to miłość miłosierna, która dobrem przezwycięża zło, o czym świadczy już choćby sama obecność i działanie Jezusa Chrystusa w świecie. „Cuda i znaki” Jezusa są włączone w tę ekonomię i jako takie stanowią przedmiot naszej wiary w kontekście Bożego planu zbawienia i tajemnicy dokonanego przez Chrystusa odkupienia.
     Są to zapisane w Ewangeliach fakty historyczne, które stanowią źródło równie, a nawet bardziej wiarygodne w stosunku do faktów zawartych w innych dziełach historycznych. Jest rzeczą oczywistą, iż jedyną prawdziwą przeszkodą na drodze do uznania ich za dane z zakresu tak historii, jak wiary, jest wspomniana tendencja do odrzucania wszystkiego, co nadprzyrodzone. Charakteryzuje ona osoby, które chciałyby ograniczyć moc Boga, lub zawęzić ją do naturalnego porządku rzeczy, zmuszając Go jak gdyby do poddania się ich własnym prawom. Tego rodzaju koncepcje zderzają się jednak z najbardziej elementarną w filozofii i teologii ideą Boga, Istoty nieskończonej, wiecznej i wszechmocnej, Istoty niczym nie ograniczonej, gdyż jedynym Jej ograniczeniem byłby niebyt, a więc absurd.
     Na zakończenie tej katechezy nasuwa się stwierdzenie, że owa nieskończoność istnienia i mocy jest także nieskończonością miłości. Świadczą o tym cuda włączone do ekonomii Wcielenia i Odkupienia jako „znaki” miłosiernej miłości, z jaką Bóg posłał na świat swego Syna „dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia”. Syna oddanego nam aż do śmierci. Sic dilexit! (J 3,16).
     Nie pozostawiajmy tej wielkiej miłości bez wspaniałomyślnej odpowiedzi, pełnej wdzięczności i wyrażanej poprzez konsekwentne świadczenie czynami.
Jan Paweł II
9.12.1987